Robert Musil „Trzy kobiety”.

Bywają okresy, w których życie wyraźnie zwalnia biegu, jak gdyby się wahało, czy iść dalej naprzód, czy też zmienić kierunek. Może właśnie w takich okresach człowiekowi łatwiej przydarza się nieszczęście.

Pierwsze niemieckie wydanie „Trzech kobiet” Roberta Musila ukazało się w 1924 roku. Jednakże czytając tę prozę nie odnosi się wrażenia, że została napisana prawie sto lat temu. Realia są oczywiście „dawne”, natomiast poruszane problemy nie straciły na aktualności. Uważam również, że pisarski styl Musila, okrzyknięty kiedyś nowatorskim i awangardowym, pozostaje takim i dzisiaj.

Ale od początku.

Robert Musil (sprawdziłam, że nazwisko pisarza wymawia się [mu:zyl]) był na mojej liście „wyrzutów sumienia”, czyli absolutnych must read, od dawna.

I tu dygresja. Odnoszę wrażenie, że gdy wszyscy wokół mnie pochłaniali szafy książek z piękną literaturą, ja siedziałam z nosem w „Biochemii” Luberta Stryera. Na moich studiach był to odpowiednik Szekspira, Biblii i „Raju Utraconego” Miltona. Ze względu na gabaryty (5 x 20 x 28 cm i 3 kg wagi ) nie dało się tej cegły nosić ze sobą, ale ze względu na zawartość była mi bez przerwy potrzebna. Dlatego (od razu uprzedzam tych, którzy zaczną tu mdleć i dostawać apopleksji: to była i jest moja własność) wyrywałam z niej potrzebne mi akurat kartki, a nawet całe rozdziały, żeby doczytywać w tramwaju i uczyć się przed kolokwiami do ostatniej chwili. Wiem, to barbarzyństwo. Coś gorszego niż kopnięcie kotka. I zapewniam, że normalnie nie wyrywam z książek kartek a łapy wyłamałabym każdemu, kto to robi. Jedyna pociecha, że w świecie książek brak zmarszczek, plam i blizn to żaden powód do dumy. Gdybym była książką, chciałabym być jak moja „Biochemia”.

Wszystkie wyrwane z “Biochemii” kartki wkleiłam z powrotem

Skoro coming out mam za sobą, mogę zawrócić z dygresji i filozofowania, swoją drogą bardzo charakterystycznych dla twórczości Roberta Musila.

Ten austriacki pisarz, dramaturg, eseista, filozof i krytyk teatralny nazywany był „odnowicielem formy powieściowej”. Musil kształcił się w kierunku wojskowym, ale zrezygnował z takiej ścieżki kariery i zaczął studia na politechnice. Po uzyskaniu dyplomu inżyniera studiował filozofię i psychologię. Z jednej strony był to więc umysł ścisły, z drugiej, wybitnie humanistyczny.
Dlatego styl Musila jest niepowtarzalny. To połączenie prozy i eseju; ja określiłabym go jako kompozycję matematyki i filozofii.

„Trzy kobiety” to proza gęsta, zaskakująca, kunsztowna. Niektóre zdania są klarowne i dobitne, inne powikłane i mgliste. Opisy zachwyciły mnie swoją urodą i nieoczywistością.

Lecz w lasach tych gnieździły się jelenie, dziki, wilki i niedźwiedzie, a może nawet jednorożce. Jeszcze dalej przebywały skalne kozły oraz orły. Niezgłębione jary użyczały siedlisk smokom. Można było tygodniami przemierzać wszerz i wzdłuż ów bór, przez który wiodły tylko tropy zwierząt, a wyżej – gdzie się rozsiadły nad nim szczyty górskie – zaczynało się królestwo duchów. Mieszkały w nich demony wraz z nawałnicami i chmurami.

Grigia, Portugalka i Tonka, czyli tytułowe bohaterki trzech nowel składających się na „Trzy kobiety”, to tak naprawdę połowy tandemów, bo w równej mierze są to opowieści o towarzyszących im mężczyznach.

W opowiadanych historiach jest wiele warstw. I nie czarujmy się, ja odczytałam je na poziomie podstawowym, a utwierdziło mnie w tym posłowie Egona Naganowskiego. Ten krytyk, pisarz, wielki znawca twórczości i biografii Musila pomaga zinterpretować i zrozumieć „Trzy kobiety” na głębszych poziomach a czytelnik nie ma przy tym poczucia, że jestem tępym głąbem. Z przyjemnością przeczytałam te nowele po raz drugi, już jako „wtajemniczona”.

Egon Naganowski zwraca również uwagę na niezwykle plastyczny język „Trzech kobiet”, zwłaszcza w „Portugalce”, zróżnicowany w zależności od przedstawianego tematu.
„Na przykład w partiach malujących dziki i otoczony legendami alpejski krajobraz ma w sobie coś z surowości skalnych grani, z mrocznego poszumu górskich potoków i lasów, a tam gdzie pióro autora kreśli sylwetkę walczącego rycerza i kontury jego męskiego świata, jest twardy, szybki i maksymalnie skupiony jak uderzenie miecza” pisze Naganowski.

Co ciekawe, „Trzy kobiety” należą do „lżejszych” utworów Musila. Już jego debiutancka powieść „Niepokoje wychowanka Törlesa” zyskała opinię trudnej. Mianem arcydzieła określa się „Człowieka bez właściwości”, dzieło życia Musila, powieść wielotomową i niedokończoną, którą pisał ponad 10 lat. To książka pełna „najznakomitszych pomysłów (…) bardzo humorystyczna, ironiczna, niezwykle inteligentna, chociaż ciężko się ją czyta” mówi prof. Barbara Surowska, germanistka z Uniwersytetu Warszawskiego.

Na koniec jeszcze fragmencik „Tonki”.

Idzie się wśród łanów, czuje powiewy powietrza, jaskółki latają, w oddali majaczą wieżyce miasta, słychać śpiew dziewcząt… i człowiek jest daleki od wszelkiej prawdy, przebywa w świecie, nie znającym pojęcia prawdy.

Znakomita proza.

Źródła: