
Kiedy tylko zrobi się cieplej a w sklepach ogrodniczych i na bazarkach pojawiają się kwiaty, zaczynam zachowywać się jak w tym starym aptekarskim dowcipie.
„Czy są może tabletki na chciwość?
Są.
To poproszę. Tylko dużo, dużo, dużo!”
Pojawiają się kwiaty, a ja się na nie rzucam. Co roku trochę eksperymentuję i próbuję kwiatowych nowości, ale prym wiedzie mój „żelazny” zestaw, czyli rośliny, które kupuję zawsze.
Begonie
Absolutny numer jeden odkąd zaczęłam raczkować. Zwłaszcza begonie Dragony, zwłaszcza te czerwone. Tak, Czerwone Smoki kupuję od lat. W tym roku wyjątkowo dobrze radzą sobie te z czerwonawymi liśćmi. Wspaniale odpłacają za poświęcony im czas, czyli usuwanie przekwitłych kwiatów, chorych liści i podlewanie nawozem. Ale nie zawsze mam dla nich tyle uwagi, co potrzeba, więc czasem wyglądają fantastycznie, czasem po prostu „tylko” świetnie.
Bardzo lubię również begonie drobnokwiatowe tzw. stale kwitnące. Sadzę je w okrągłych misach albo w skrzynkach. Najładniej wyglądają na początku sezonu.
Sunsatie / nemezje
Zachwyciły mnie i chodziłam dumna jak paw, gdy słyszałam zachwyty innych. Przyjaciółka ostudziła mój zapał, mówiąc, że najpewniej nie dotrwają do końca lipca. I tak też się stało. Dwa dni temu wyrzuciłam ich truchła i zastąpiłam bordowymi pelargoniami. Co do sunsatii, to lubią słońce, dużo piją, raz w tygodniu powinno się je podlać nawozem do kwitnących kwiatów. Bardzo cieszą oko, ale robią to krótko.
Pelargonie
Z pelargoniami kojarzy mi się słowo „niezawodny”. Nie straszny im upał i pełne słońce, długo kwitną, a jakie mają kolory! Znam je pod nazwą „krakowiaki” i odkąd pamiętam, były to u nas kwiaty całoroczne, które rosły na parapetach. Oczywiście, trzeba je było odmładzać, przesadzać, szczepić młode. Mam do nich olbrzymi sentyment, kojarzą mi się z kuchnią, w której na oknie stoi pełno kwiatów a przy stole siedzi pełno ludzi.
Niestety, kicia Bronia pastwi się nad nimi wyjątkowo zaciekle, więc pelargonie miewam teraz tylko na zewnątrz. Oczywiście do zdjęcia zapozowała jak aniołek, który nawet nie patrzy w stronę kwiatów.
Z pelargonii pachnącej, czyli geranium (znanej powszechnie jako „anginka”) uzyskuje się olejek wykorzystywany w kosmetologii. To roślina, którą babcie wkładają dzieciom do bolącego ucha.
Komarzyce
W wielu miejscach można przeczytać, że komarzyce wydzielają silny aromat, który odstrasza komary. Więc tu słowo sprostowania. To nie jest żaden „aromat”, tylko raczej smród. Po drugie, komary absolutnie nic sobie z niego nie robią.
Ale nie zmienia to faktu, że mam do komarzyc wielką słabość. Rosną szybko, bujnie, mają długie (nawet ponad metr) zwisające pędy. Można zrobić z nich świetne aranżancje na tarasie, na przykład w wiszących donicach. Potrzebują sporo wilgoci, ale woda nie powinna zalegać w doniczkach.
Fuksje
Bolestraszyce Royal Greenhouses, Leaken, Belgia
Oszołomiły mnie w 2016 roku podczas zwiedzania szklarni królewskich Royal Greenhouses niedaleko Brukseli. Gigantyczne, przepięknie kwitnące, o niebywałych kolorach i kształtach. Kilka ciekawych egzemplarzy wypatrzyliśmy również podczas tegorocznej wycieczki do arboretum w Bolestraszycach.
Fuksja nie lubi mocnego słońca, idealna jest też dla niej duża wilgotność powietrza. Miałam kiedyś dla nich niezłe stanowisko, ale zostało przerobione na kocią stołówkę. To chyba najpiękniejsze z kwitnących, balkonowych kwiatów.