Lubczyk ogrodowy: od Afrodyty do rosołowej kostki

Podobno lubczyk jest afrodyzjakiem. W każdym razie ta informacja jest zawsze dodawana do takich właściwości lubczyku jak łagodzenie kaszlu, wspomaganie wątroby czy działanie moczopędne. Pomyślałam, że warto zgłębić temat, bo to naprawdę świetna roślina, a gdyby jeszcze miała zwiększać libido, to proszę państwa, ho ho.

Lubczyk jest uprawiany w Europie od starożytności. Należy do rodziny roślin selerowatych (baldaszkowatych) i ma w sobie coś pietruszkowato-selerowego. Zwłaszcza liście, kształtem bardzo przypominają liście selera („podwójnie pierzaste, o rombowatych listkach, grubo wcinano-ząbkowanych” jak podaje encyklopedia Gutenberga).

Roślina jest w całości jadalna. Można jeść liście, łodygi, korzeń i owoce (nasiona). Ma silny i aromatyczny, złożony smak. Albo się go lubi, albo się lubczyku nie znosi. Liście stosuje się jako zioło, nasiona w formie przyprawy, a korzeń wykorzystywany jest jak warzywo.

Nasiona lubczyku, które z wyglądu przypominają nasiona koperku, po zmieleniu są dobrą przyprawą dla mięsnych dań. Ekstrakty z korzenia lubczyku wykorzystuje się w przemyśle alkoholowym i tytoniowym, a także jako składnik ciężkich, korzennych perfum. Lubczyk jest więc dodatkiem do tego, co poprawia nastrój. Anglicy twierdzą, że kilka kropli likieru z lubczyku potrafi poprawić smak nawet najpodlejszej brandy.

Posiekane, młode liście to doskonałe uzupełnienie sałatek, smarowideł i zup, dobrze współgrają też z owocami morza. Łodyżki można stosować a’la seler naciowy. Polecam gałązkę świeżego lubczyku do koktajlu z jabłek, bananów i suszonej, niesłodzonej żurawiny.

Lubczyk jest rośliną wieloletnią. Najlepiej rośnie w pełnym słońcu, w wilgotnej glebie. Ze względu na rozbudowany system korzeniowy, lubczyk nie lubi doniczek.

Hildegarda von Bingen polecała lubczyk na przeziębienia, bóle brzucha i problemy z sercem. Ale raczej nie chodziło jej o „takie problemy sercowe”. I tu wracamy do sedna.

Jak można wyczytać w „Słowniku stereotypów i symboli ludowych” pod redakcją Jerzego Bartmińskiego (Wydawnictwo UMCS, 2019) w tradycji germańskiej, angielskiej i słowiańskiej lubczyk uznawano za afrodyzjak i apotropeik, czyli coś, co posiada magiczną moc odpędzającą złe duchy. Wierzono, że chroni przed złem. W polskiej kulturze ludowej lubczyk to najbardziej „utytułowana” miłosna roślina. Mianem „lubczyki” czy też „lubystki” określało się całą grupę roślin, które rzekomo wzbudzały żądze, rozpalały serca, podtrzymywały miłość. Rośliny te noszą fantastyczne nazwy: nasięźrzał, firletka, czartopłoch, drżączka.

Pierwotnie po łacinie lubczyk nazywał się Liguisticum i oznaczał roślinę o kojących właściwościach. Dźwiękowo słowo to zostało skojarzone z niemieckim lieb czyli luby, miły oraz polskim lubić. Po jakimś czasie łacińskie Liguisticum zamieniło się w Levisticum, potem w starofrancuski loveche i również niemłode angielskie loveache. We współczesnym angielskim lubczyk to lovage. Zatem powiązania lubczyku z miłością wzięły się ze zniekształcenia łacińskiego pierwowzoru. Najpierw była nazwa, a potem „dorobiono” do niej miłosne właściwości. Obawiam się, że kąpiele w wywarze z korzenia lubczyku, aby się podobać, niewiele komukolwiek pomogą.

Lubczyk bywa nazywany „ogrodową maggi”, ze względu na ten sam zapach, który ma popularna przyprawa w płynie. Na rynek wprowadził ją pod koniec XIX wieku (razem z roślinnymi kostkami rosołowymi) szwajcarski młynarz Julius Maggi. Chociaż lubczyk prawdopodobnie nie był jej najważniejszym składnikiem, aromat jest tak podobny, że od tego czasu określnie „ziele maggi” zadomowiło się w kilku europejskich językach.

1 thought on “Lubczyk ogrodowy: od Afrodyty do rosołowej kostki

  1. No proszę…. można tak pisać o lubczyku, że nawet ktoś taki jak ja – należący do “nieznoszącej go” grupy, czytam z wypiekami na twarzy i zazdroszczę cudu “w 18 dni po wysianiu”, nie mówiąc już o pięknej roślinie w ogródku; doznaję chęci spróbowania koktajlu MIMO pływającej w nim łodygi i pasty jajecznej, chociaż wiem, że zielone tam to nie pietruszka… nie poznaję, kim się staję….ze strachu nie zaglądam na wpis o buraku

Comments are closed.