Trusia

Miałam napisać, że Trusia jest najinteligentniejszym z naszych kotów, ale chyba wcale tak nie jest. I nie chodzi o to, że samo pisanie o „kociej inteligencji” jest ogromnym nadużyciem. Wynika to z jej podejścia do psów. Trusia przed nimi nie ucieka.

Może to i dobrze, że zwierzę bezsensownie nie panikuje, bo część psów zaczyna gonić koty tylko dlatego, że koty uciekają. Jednak gdy widzę takie akty odwagi myślę o historii ptaka dodo, którą przypomniał Henning Mankell w „Grząskich piaskach”.

Gdy Mankell zwiedzał Mauritius, wybrał się do muzeum, w którym można zobaczyć szkielet tego wymarłego ptaka. „Nazwa tego gatunku pochodzi od angielskiego dodo, dodo z kolei wzięło się z portugalskiego doudo, co po prostu oznacza „głupi”. Portugalscy żeglarze, którzy przypłynęli na Mauritius pod koniec XIV wieku, szybko odkryli, że ten nielotny ptak nie boi się człowieka, bo nigdy wcześniej nie zetknął się z tą dziwną istotą. (…) Dodo nie wiedział, czym jest wróg. Dlatego uznano go za głupiego”.

„Dodo były duże i tłuste. Dorosły ptak mógł ważyć ponad dwadzieścia kilogramów. Kiedy więc brakowało jedzenia, marynarze szli w las i przynosili tyle ptaków, ile było potrzeba”. W bardzo krótkim czasie gatunek został całkowicie wytępiony.

Mam nadzieję, że w sytuacji prawdziwego zagrożenia Trusia okaże się jednak bardziej rozsądna.

Mówi się, że trzykolorowe kotki to koci crème de la crème – charakterne, neurotyczne, awanturnicze. Niespecjalnie się z tym zgadzam. Owszem, Trusia bywa postrzelona i nieobliczalna, ale nie bardziej niż pozostałe koty. Wygląda jak prosiak, bryka jak źrebak. Odkąd dotarło do niej, że jedzenie w misce po prostu jest, przestała opychać się na zapas i jest szansa, że trochę schudnie. Bardzo się łasi do nóg, ale nie pozwala na głaskanie.

Trusia nie traci energii na wojny i walki. Widzi zalety bycia towarzyską. Można się świetnie bawić z Nietoperzykiem, można się przytulić w zimie do Burkówny, można siedzieć obojętnie obok Kluski. Trusia nie ucieka przed Rysiem Czeczenem, i na swój sposób, Rysiu się z nią liczy. A mieć Rysia po swojej stronie, to ho ho, proszę państwa, nie byle co. A na pewno dozgonna nienawiść Burka. Tak, Burek bywa dla Trusi naprawdę wredny.

Dodatkowo Burek musi przełknąć fakt, że to trójkolorowy kot jest symbolem stanu Maryland w USA, a Japończycy wierzą, że trikolorki przynoszą szczęście i pieniądze. Ale zdarza się, że kładzie się obok niej, i może jak w „Samych swoich” powtarza: „Jak się na nią tak napatrzę, to ja jej potem tak nienawidzę…”.

Na koniec słowo o trzykolorowym i szylkretowym futrze.

Szylkret wywodzi się od niemieckiego słowa Schildkröte, które oznacza żółwia, a dosłownie „ropuchę z tarczą”. Kolor szylkretowy to mieszanina brązu, czarnego i żółtego. Przecudna uroda pancerzy żółwi szylkretowych (np. Chelone imbricata) spowodowała, że są to gatunki krytycznie zagrożone. Od starożytności używano szylkretu do wyrabiania grzebieni, guzików, oprawek do lusterek, inkrustacji mebli.

Różnica między kotką szylkretową a trójkolorową polega na obecności białego koloru. Trikolor zawiera czarny, rudy i biały. Podobno fachowcy od kotów używają jedynie koloru „szylkret”, na Trusię powiedzą „szylkret z białym”. Na Kluskę pewno też.

Trzykolorowe lub szylkretowe futro oznacza, że jego właścicielką jest prawie zawsze kotka. Kocurki z takim umaszczeniem są olbrzymią rzadkością, na dodatek zwykle są bezpłodne. Ale, jak to w naturze bywa, zdarzają się przypadki trzykolorowych kocurków, które rozmnażają się jak króliki.

Trusia i Klusia, po fachowemu “szylkrety z białym”.