
Profesjonalni grzybiarze rozpoznają około 50 gatunków grzybów. Grzybiarz amator, czyli tradycyjny mądrala, umie nazwać około 15 gatunków. Każdy Polak zna 4 grzyby.
Ja również umiem rozpoznać te cztery grzyby, które zna każdy. Borowik, podgrzybek, kozak, maślak. Chociaż internetowe quizy grzybowe rozwiązuję na 100%, w realu nie zbieram żadnych grzybów z blaszkami. Kiedyś nie bałam się polnych pieczarek, teraz je wyłącznie kupuję. Po kurki wybieram się tylko z fachowcami. Innymi słowy, w kategorii „praktycznego znania się na grzybach” moja wiedza plasuje się w okolicach zera.
Nie zmienia to jednak faktu, że gdy we wrześniu wchodzę do lasu, natychmiast wyrastają mi kły, oczy nabiegają krwią, sylwetka pochyla się ku ziemi a w ręce zaciska się nóż. To, co w innych miesiącach jest relaksującym spacerem dla zdrowia, teraz jest wypatrywaniem zdobyczy z napiętym karkiem i zmarszczonym czołem. Nikomu, kto zbiera grzyby, nie trzeba tego tłumaczyć.
Gdy już jestem w lesie, postanawiam, że następnym razem NA PEWNO wybiorę się na grzyby o świcie. Chociaż mam przeczucie graniczące z pewnością, że poranni grzybiarze patrzą z góry na tych, co to lubią sobie pospać.
Jak zobaczy się małego prawdziwka, to on już przestaje rosnąć
Prawdziwek, prawak a czasem też grzyb sprawiedliwy, są innymi nazwami borowika szlachetnego.
To chyba najbardziej pożądany grzyb w każdym koszyku. I tu od razu dygresja „koszykowa”: grzyby należy zbierać do koszyków (proszę zignorować te plastikowe wiaderka na pierwszym zdjęciu). W koszyku mają przewiew i nie „zaparzą” się tak, jak w foliowych reklamówkach. Długo trzymane w foliówce tracą na smaku i wyglądzie, a co gorsza, potrafią się zepsuć i potem zaszkodzić. Nie trzeba zbierać muchomorów, żeby się rozchorować.

Wracając do borowika. Jest bardzo aromatyczny, ma zwartą strukturę, pięknie się prezentuje. Idealny do wszystkiego. Wielu Polaków nie wyobraża sobie wigilii bez suszonych borowików. To chyba najczęściej wożony towar za granicę przed Bożym Narodzeniem.
Jednak moją ulubioną leśną zdobyczą jest podgrzybek. Znam go pod nazwą śniołek i poddąbek, a obydwie odnoszą się do podgrzybka brunatnego. Według mnie śniołki smakują świetnie i zdania nie zmienię. Piszę o tym, ponieważ znam takich, co podgrzybków w ogóle nie zbierają, bo uważają je za gorszy sort grzybów. Tak, wiem, zgroza.

Zarówno borowik jak i podgrzybek są przysmakiem ślimaków i odnoszę wrażenie, że w tym roku są pożerane tak, jakby miał nastąpić koniec świata. Co ciekawe, ślimaki lubią również muchomory sromotnikowe. Dlatego nigdy nie należy się sugerować tym „kryterium” (ślimakowi nic nie jest, więc grzyb jest ok) przy oszacowywaniu, czy grzyb jest jadalny czy trujący.
Wrzesień milczkiem borowiki skrył we wrzosowiskach, na polany rude rydze stadkami wygonił…
„Wrzesień” w „Lodorosty i bluszczary. Wiersze dla dzieci”
Jerzy Ficowski, Wydawnictwo Wolno, 2017
„W polskich lasach występuje 1,4 tysiąca gatunków grzybów jadalnych, choć tylko 47 z nich jest – zgodnie z prawem – dopuszczonych do obrotu produkcji przetworów grzybnych. 117 gatunków jest pod ochroną i tych grzybów nie wolno w lasach zbierać” mówi dr inż Małgorzata Krokowska-Paluszak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.
Miłośnicy i znawcy kani twierdzą, że nie sposób jej pomylić z żadnym innym grzybem. To samo powiedzą ci od kurek i rydzów. A jednak, gdyby tak właśnie było, o zatruciach grzybowych nikt by nigdy nie słyszał.
Odnoszę wrażenie, że każdy popularny, jadalny grzyb (Dr Jekyll) ma swoje „lustrzane odbicie” w postaci Mr Hyde’a. Borowik szlachetny i goryczak żółciowy. Mleczaj rydz i krowiak podwinięty. Pieprznik jadalny (popularna kurka) i lisówka pomarańczowa (tak zwana fałszywa kurka). Muchomor sromotnikowy podszywa się i pod czubajkę kanię, i pod zieloną gąskę, i pod młodą pieczarkę.
Zbieracze smardzów
Dziwacznych historii o grzybiarzach nie spisałby na byczej skórze. Eugenia Bone, dziennikarka, pisarka i miłośniczka grzybów opowiada anegdoty związane ze zbieraniem smardzów (”Morel Mania” na stronie Edible Marine & Wine Country, 2012 rok). Grzyby te niełatwo wypatrzyć. Pojawiają się już na wiosnę, głównie w górskich lasach.
Daniel z Trusią przeszkoloną do znajdowania smardzów
Smardz jadalny
Autor Jhn77113 na licencji Creative Commons
Niektórzy poszukiwacze smardzów zabierają na grzybobranie maleńkie koszyczki, ponieważ nie chcą zaalarmować grzybów co do swoich prawdziwych intencji. Jeden ze smardzowników twierdził, że zawsze jak zrobi jakiś dobry uczynek, potem znajduje smardze i jest to dowód na boską interwencję. Ci, którym uda się natrafić na prawdziwy wysyp tych grzybów, zakładają potem te same ubrania, by znów przyniosły im szczęście. W lesie nie można wypowiedzieć głośno wiadomego słowa na „S”. No i żelazna zasada: nigdy nie zrywaj pierwszego smardza, którego zobaczysz, bo on wysyła sygnały ostrzegawcze i inne smardze się chowają.
Te wszystkie dziwactwa i determinacja poszukiwaczy biorą się z banalnej przyczyny: smardze fantastycznie smakują, niektórzy twierdzą, że pod tym względem dorównują znacznie droższym truflom. Trzeba jednak pamiętać, że surowy smardz jest trujący.
Dla mnie opowieści o tym, że grzyby wysyłają sobie sygnały i się chowają, to wypisz wymaluj klimat rodem z „Alicji w Krainie Czarów”. Grzyby są tajemnicze i nieprzewidywalne, idealnie nadają się do Krainy Czarów. Czy kogoś dziwi, że po zjedzeniu jednej strony grzyba się rośnie, a po zjedzeniu drugiej – maleje?

Od zawsze fascynował mnie grzybowy dylemat Alicji (tu w przekładzie Antoniego Marianowicza, wydawnictwo Nasza Księgarnia, 1995):
„Alicja przypatrywała się przez chwilę grzybowi, starając się rozróżnić dwie strony, o których wspominał pan Gąsienica. Ale jak to zrobić, skoro grzyb był okrągły?”