Aksamitki. Piękne, pożyteczne i zadziwiające.

Oglądaliście „Spectre” z Danielem Craigiem? Jeśli lubicie Jamesa Bonda, to na pewno widzieliście ten film. A co z bajeczką „Księga życia” z 2014 roku? Może nie znacie „Księgi życia”, bo skupiliście uwagę na przebojowym „Coco”, animacji nagrodzonej Oscarem. Czemu wymieniam te filmy, z tak różnych przecież parafii? Ponieważ w każdym z nich pojawia się motyw Dnia Zmarłych w Meksyku. Pomarańczowe ołtarzyki, które Bond mija na ulicy czy złote kobierce na cmentarzu matki Manolo to nic innego, jak kwiaty aksamitek wzniesionych. Bo aksamitki pełnią w Meksyku funkcje naszych chryzantem.

Już Aztekowie przypisywali aksamitkom wyjątkową rolę w rytuałach pogrzebowych. Ze względu na kolor, bardzo przypominający życiodajne słońce, aksamitki miały pełnić rolę „przewodników” w świecie zmarłych. Pewnie nieprzypadkowo w „Coco” do Krainy Umarłych prowadzą mosty tonące w aksamitnych, złotych płatkach.

Poniżej zdjęcia aksamitek wzniesionych (po angielsku Aztec marigold lub Mexican marigold).

Łacińska nazwa aksamitek to Tagetes i niektórzy twierdzą, że związana jest z Tagesem, wnukiem Jowisza, który w mitologii etruskiej był chłopcem o rozumie starca. Tages został wyorany z ziemi przez rolnika. Wrzaski przerażonego oracza przyciągnęły tłum Etrusków, a wówczas Tages „nauczył ich wróżbiarstwa, tłumaczenia woli bogów z wnętrzności zwierząt ofiarnych, z piorunów i innych zjawisk, po czym natychmiast zmarł”, jak podaje Władysław Kopaliński.
Czy Karol Linneusz opisując aksamitki w 1753 roku faktycznie wybrał ich nazwę z myślą o Tagesie?

Nasza rodzima nazwa związana jest wyglądem i „fakturką” kwiatów: płatki są miękkie jak aksamit, gładkie i bardzo przyjemne w dotyku. Po niemiecku aksamitka to Studenteblume czyli studencki kwiat i taką kalkę językową można spotkać też w Polsce. Zresztą, co region, to inna nazwa aksamitek. Turki, byczki, studentki, indyczki, kopciuszki, bździuszki. W starej encyklopedii Wydawnictwa Gutenberga nazywane są również szarańczykami.

Aksamitki mają specyficzny zapach i niewiele osób powie, że ten zapach jest przyjemny. Stąd inna nazwa aksamitek, czyli po prostu śmierdziuchy. Posadzone między warzywami odstraszają szkodniki. Podobnie ich kwiaty działają na ludzki organizm, zwalczając bakterie, grzyby i robaki.

Kwiaty i liście aksamitek są jadalne, i chociaż w naszym ogrodzie aksamitki są obecne co roku, nigdy wcześniej nie zbierałam ich do jedzenia. Eksperymentuję z nimi pierwszy raz. Część kwiatów wysuszyłam i będą służyć do parzenia herbatek (na przeziębienie, i, rzekomo, kaca). Część zalałam olejami (lnianym i rzepakowym), bo podobno olejowy macerat aksamitkowy jest świetnym lekarstwem na oczy (aksamitka jest bogata w luteinę, naturalny żółty barwnik, który odpowiada za prawidłowe widzenie). Część kwiatów zalałam wódką i to ma być w przyszłości leczniczą nalewką. Na razie nie wiem, co z tego wyjdzie i jakie będzie w smaku, ale jeśli smak aksamitek koreluje z zapachem, to już sobie współczuję.

Aksamitka jest popularnym dodatkiem w kuchni gruzińskiej, często służy jako zamiennik drogiego szafranu. Suszoną i sproszkowaną aksamitkę można spotkać pod nazwą szafran imeretyński/imeretiański (Imeretia to region w zachodniej Gruzji).

Jednak dla mnie właściwości prozdrowotne i smakowe aksamitek to, ewentualnie, miły efekt uboczny. Według mnie nie ma lepszych kwiatów do ogrodu. Kwitną całe lato, od czerwca do mrozów. Są wytrzymałe i niewymagające, niezawodne i śliczne.

Najbardziej lubię odmiany Carmen i Bolero. To odmiany rozpierzchłe, czyli niskie i łatwo się krzewiące. W opisach na torebkach z nasionami można wyczytać fantastyczne zestawienia kolorów ich kwiatów: miodowo-mahoniowy, karmazynowo-brązowy, karminowo-złoty. I takie właśnie są. Idealnie nadają się na obrzeża ogrodu.

W tym roku do donic wysiałam dwie nowości, Pascal i Pollux Orange. Pascal chyba zagości u mnie na stałe, mimo że wolę kwiaty pełne, to bardzo podoba mi się ich złotożółty kolor, z brązowawą plamą u nasady płatka. Z kolei Pollux Orange ma intensywnie pomarańczowe, oryginalne kwiaty, przypominające trochę chryzantemy. Według opisu średnica kwiatów dochodzi do dziewięciu centymetrów, zdjęcie na opakowaniu z nasionami zrobiono w taki sposób, że spodziewałam się kwiatów wielkości słonecznika ;). Owszem, są spore, ale nie aż tak.

Aksamitki kojarzą się z wiejskimi ogródkami, często bywają również wysiewane na cmentarzach. Można odnieść wrażenie, że nie są doceniane. Nic bardziej mylnego! Poniższe zdjęcia zrobiliśmy niedaleko Sztokholmu, podczas zwiedzania Millesgården. To zapierający dech w piersiach ogród rzeźb i muzeum sztuki przy domu szwedzkiego rzeźbiarza Carla Millesa, a aksamitki rosły tam na każdym kroku. W Millesgården po raz pierwszy zetknęłam się z rozpisaniem nasadzeń kwiatów. Tagetes zenith mix (trzecie od dołu w prawej kolumnie) dotyczy oczywiście aksamitek.